Konflikty zbiorowe towarzyszące epidemiom

Pamięć o ostatnich zakaźnych epidemiach na Zachodzie, takich  jak cholera, gruźlica lub grypa hiszpanka (pod koniec I wojny światowej), mocno zakorzeniła przekonanie, że drobnoustroje są odpowiedzialne za nieszczęścia i śmierć. Jednak proces epidemii zawsze zaczynają otwarte zbiorowe konflikty lub ukryte zbiorowe emocje. Jeśli ludzi dotykają te same problemy, tym bardziej podzielają te same odczucia. Postawmy się w miejscu mieszkańców jakiejś spokojnej wioski nagle najechanej przez brutalnych wikingów. Co odczuwają? Strach przed śmiercią. W ten sposób rozpoczyna się ukryta faza zimna epidemii. Następnie, gdy niebezpieczeństwo mija, pojawia się spokój – w czasie regeneracji mieszkańcy wchodzą w fazę gorącą. Epidemie gruźlicy w niedalekiej przeszłości często dotykały członków naszych rodzin, stąd choroba ta zasługuje, by się przy niej na trochę zatrzymać. Mykobakterie, których istnienie odkrył Koch, zostały oskarżone o bycie jedyną przyczyną śmierci, ponieważ zimna choroba, poprzedzająca infekcję pozostała ukryta. Gruźlicę płuc mogą wytworzyć wyłącznie jednostki przeżywające biologiczny konflikt strachu przed śmiercią (własną, bliskich, ukochanych starszych w rodzie) albo przed uduszeniem. Oczywiście muszą one być przy tym nosicielami prątków Kocha. Lecz ten, kto jest nosicielem prątków Kocha, ale nie przeżywa tych konfliktów, nie zachoruje na gruźlicę płuc.

Proces chorobowy gruźlicy płuc przebiega następująco:

• Konflikt strachu przed śmiercią albo konflikt strachu, że życie dobiega końca lub że śmierć jest jedyną drogą wyjścia z przygniatającej, nie dającej się zmodyfikować sytuacji – uaktywnia w płucach anomalie, które najczęściej przechodzą niezauważone.

• Organizm ma na to biologiczną odpowiedź w postaci stworzenia dodatkowych pęcherzyków płucnych o większej wydajności dla polepszenia przyswajania tlenu, by łatwiej było jednostce walczyć z jeszcze większą energią.

• Następnie, kiedy osoba się uspokaja (ponieważ niebezpieczeństwa już nie ma, najeźdźca odszedł, zarządzono demobilizację żołnierzy) i strach przed śmiercią znika, więc przyswajanie tlenu zdrowymi płucami w zupełności wystarcza – dodatkowe pęcherzyki muszą zniknąć (ponieważ łakomie pochłaniają energię) – prątki Kocha skubią i uprzątają niepotrzebne tkanki nowotworowe (tylko te tkanki!). Pojawia się kaszel, plwociny, nocne poty, zmęczenie, objawy towarzyszące wielu procesom regeneracji. Ta gorąca faza to okres wymagający ostrożności, ponieważ uwierzenie w to, że choroba jest śmiertelna, skutkuje reaktywacją konfliktu strachu przed śmiercią, który owszem zatrzymuje infekcję gruźliczą, co interpretuje się jako remisję, ale naprawdę dyskretnie uruchamia nowego guza lub reaktywuje pierwszego. Potwierdzenie zatrzymania infekcji uspokaja jednostkę, jej konflikt ulega rozwiązaniu, i wtedy infekcja rozpoczyna się od nowa! I oto tworzy się wówczas błędne koło choroby nazywanej przewlekłą, powodującą wyczerpanie, które może w fazie naprawczej doprowadzić osobę do śmierci, szczególnie jeśli utrata białek (w plwocinie) nie zostaje uzupełniona przez wystarczająco bogate pożywienie.

Zatem trzeba zdać sobie sprawę, że ludzie umierają z powodu niewiedzy, będąc o krok od wyzdrowienia, zupełnie jak długodystansowiec może załamać się sto metrów przed metą… Strach przed chorobą może tworzyć podatny grunt pod epidemię.

 

Fragment książki Patricka Obissiera „Zrozum swoje choroby”